[11-09-2017] Wycieczka uczestników Forum III Wieku (09.09.2017): Stróże i Kamianna

Sądeckie miodem płynące- seniorzy UTW na wycieczce. Po obfitujących w wykłady i warsztaty sesjach Forum III Wieku w Krynicy i Nowym Sączu prawie 60-osobowa grupa seniorów z całej Polski i Ukrainy pojechała na zasłużony odpoczynek do krainy miodem płynącej czyli do podsądeckich Stróż i Kamiannej.

Cudowna pogoda pozwoliła nam zobaczyć wszystko, choć czasu było trochę mało. Zaczęliśmy od Gospodarstwa Pasiecznego „Sądecki Bartnik”, którego właścicielem jest rodzina Kasztelewiczów. Wspaniałe Muzeum Bartnictwa, a zwłaszcza świetna pani przewodnik natchnęła wielu z nas miłością do pszczół i ich ciężkiej pracy. Bartnictwo to podobno najstarszy zawód świata , chociaż niektórzy twierdzą, że inny zawód jest najstarszy. Ale to pszczoły dają nam wielkie szanse nie tylko na zdrowie, ale również na wypoczynek. Nie bójmy się tych cudownych owadów, których wielomilionowa w latach praca niejednego wyratowała. Muzeum z roku na rok poszerza swoje eksponaty i ich multimedialna prezentacja zrobiła na nas wielkie wrażenie, tym bardziej, że wielu z nas pierwszy raz w życiu  było w takiej pasiece. Potem oczywiście były zakupy, bo też miody Kasztelewiczów, u źródła kupione, to nie są miody z supermarketu.

Do słynnej Kamiannej, do pasieki „Barć”, dziecka śp. ks Henryka Ostacha, dojechaliśmy z wielkimi kłopotami, bo objazd był po górkach a autokar duży, ale w końcu dotarliśmy do celu. Po drodze była okazja zobaczyć piękne widoki Beskidu Sądeckiego i wspaniale zadbane ogrody i domy miejscowych mieszkańców. Wszyscy byliśmy pełni podziwu, bo przecież bogacze tam nie mieszkają (miejscowość nazywa się Wawrzka). W Kamiannej powitał nas w stroju lachowskim właściciel pasieki J. Nowak, który w miejscowej cerkiewce opowiadał ze swadą ciekawą historię tego miejsca, wyciągniętego z niebytu ponad 40 lat temu przez ks. Ostacha. Tu trzeba się trochę natrudzić chodzeniem pod górkę, ale warto. Mieliśmy szczęście, bo zaraz po nas przyjechało kilka autokarów i zrobił się tłok. Wszyscy do autokaru wracali z pełnymi siatkami miodów, propolisu, mleczka pszczelego itd. W trakcie powrotu trochę pośpiewaliśmy, trochę dowiedzieliśmy się o historii tych miejsc. Grupa była wspaniale zorganizowana i punktualna – co zdarza się rzadko - i co do minuty byliśmy w Sączu pod hotelem. Pełni nowych niezapomnianych wrażeń wielu zapowiedziało ponowny przyjazd na Sądecczyznę, by już w swoim gronie kosztować wody mineralnej, miodu i słynnej łąckiej śliwowicy.

Dziękując wszystkim za miłą atmosferę spisał  pilot wycieczki  Krzysztof Niewiara

fot. T. Legutko
fot. T. Legutko
fot. T. Legutko
fot. T. Legutko